środa, marca 15, 2006

Zwiedzamy prawdziwa metropolie i zastanawiamy sie czy ktos popiera jeszcze generala


Jedziemy metrem do centrum. Juz metro jest super czyste i nowoczesne. Pasazem La Humeda dochodzimy na Plaza de Las Armas, gdzie spotykamy sie z Satoshi. Santiago wyglada na duzo bogatsze, czystsze, nowoczesniejsze od wielu europejskich miast. Robi na nas niesamowite wrazenie. W innych latynoamerykanskich metropoliach jak Mexico City, Lima, nie wspominajac juz o La Paz bieda wypelza doslownie na kazdym kroku. Tutaj nie. Jest troche zebrakow jak wszedzie, ale nawet cyganki (tak! pojawili sie po raz pierwszy cyganie) ktore prosza o pieniadze sa ladnie ubrane i czyste. Na ulicach mnostwo pieknych kobiet. Zwiedzamy pare wazniejszych budynkow, w tym Uniwersytet Katolicki, ktory ma nawet wlasne kino i galerie. Wchodzimy na wzgorze z ktorego mozemy zobaczyc panorame miasta.
Ku naszemu zdziwieniu pod palacem la Moneda odnajdujemy pomnik Allende. Jest on strzezony przez policjantke.
Wieczorem wracamy do domu zeby znowu spedzic czas w milej atmosferze z Pamela i Paula. Poznajemy tez ich ojca, lekarza. Gadamy troche o polityce. Wszyscy oni popieraja nowa pania prezydent (no moze z wyjatkiem Pauli, ktora glosowala na skrajnego komuniste :). Wogole jak sie pozniej jeszcze przekonamy poparcie dla niej jest olbrzymie. Wygrala ona z Pinera - chilijskim bogaczem, ktory byl jednym z tworcow reform za czasow Pinocheta. Dziwne ze nawet w domach bogatych nie odnajdujemy cienia poparcia dla generala. Nawet ci ktorzy mowia ze podniosl Chile ekonomicznie zaraz napomykaja o zbrodniach jakich dokonal. Oraz o tym ile pieniedzy zrabowal. Spotkamy pozniej osoby, ktore na poczatku poparly przewrot, ale kiedy zorientowaly sie co sie dzieje, ze znikaja ludzie zmienily front. A moze tylko mowia tak teraz. Pinochet nie jest w modzie. Chociaz w mediach go sporo. Pamela powiedziala nam ze ostatni ktorzy go popierali wycofali sie kiedy wyszly na jaw jego przekrety finansowe.
W jednym tylko miejscu w czasie calego naszego pobytu w Chile odnalezlismy wyryty na ziemi napis: ¨Niech zyje Pinochet. Niech wroci do wladzy!¨. Nikogo jednak kto by go osobiscie popieral nie spotkalismy.

Brak komentarzy: