czwartek, marca 23, 2006

Chile podsumowanie numer 2


Postanowiłem do tekstu mojej siostry Oleńki dodać parę rzeczy od siebie. Długo marzyłem o tym aby zobaczyć Chile, kraj, o którym czytało się książki, analizowało modelowe reformy gospodarcze, czy systemu ubezpieczeń społecznych Pinery przeprowadzone na tym drugim końcu świata, tak odległym ale jednocześnie ideologiczne tak bliskim memu sercu. Dla wielu moich znajomych Pinochet to wzór do naśladowania. To ze rozprawił się on z komunistami w brutalny sposób nie powinno być aż tak ważne dla nikogo w sytuacji, gdy w Polsce na sąd wciąż czekają kaci Stalina oraz siepacze Kiszczaka i Jaruzelskiego. Jednak żadna demonstracja na świecie nie potępia w morderców w Polsce czy w Rosji odpowiedzialnych za śmierć milionów ludzi. Bowiem według wyliczeń na całym świecie komuniści są odpowiedzialni za śmierć blisko 100 milionów ludzi (Europa, Kuba, Wietnam, Kambodża, Korea Północna). A ile było tych ofiar, bo karetka nie dojechała na czas, lub bo zapomnieli o chorym w poczekalni szpitala. Do dziś państwowa służba zdrowia w Polsce czasem zamiast ratować zabija o czym przekonaliśmy się po aferze z Pavulonem I zabija nie dlatego, że istnieje prywatny rynek firm pogrzebowych. Firma państwowa jaką jest pogotowie, jak straci reputacje nic się jej nie stanie, nie wypadnie z rynku i będzie dalej funkcjonować. Prywatna firma ratunkowa juz dawno przestałaby w takim wypadku istnieć. Dobra firma podawałaby statystyki szybkości dotarcia do pacjenta i procentu uratowanych istnień ludzkich. I tym kierowaliby się klienci przy wyborze usług ratowniczych tego typu. Dla mnie te ofiary, to kolejne ofiary socjalistycznej opieki zdrowotnej.

Rozmawialiśmy w Chile głównie z przeciwnikami generała. I pytając ile osób zginęło za jego dyktatury- odpowiadali - 15 tysięcy. Zwolennicy podawali liczbę około 3 tysięcy, ale po obu stronach barykady. Pewnie prawda leży gdzieś po środku, pewnie część tych ofiar to ofiary starć między bojówkami komunistycznymi a wojskiem w chwili przejęcia władzy przez Pinocheta. Dlaczego tak głośno o generale a Putin, który zapewne jest odpowiedzialny za śmierć większej liczby mordowanych po dziś dzień Czeczeńców przyjmowany jest na salonach swiata z najwieksza czcia. Castro ktory zabil nie mniejsza ilosc osob jest idolem obok Che mlodziezy w Ameryce Poludniowej. A to dlatego, ze lewica na swiecie nie moze przezyc sukcesu, wielkego sukcesu rzadow Augusto Pinocheta. Chile to panstwo wysmienitych drog, luksusowych samochodow amerykanskich, toalet wygladajacych na takie wyjete z filmu fantasy. Stolicy, ktora wyglada o wiele bogaciej od wielu bogatych stolic Europy Zachodniej. Kraju prywatnych autobusow miejskich, ktorych jest mnostwo i ktore funcjonuja lepiej niz te w Polsce. Uczelni posiadajacyh eksluzywne sale kinowe, biblioteki, wygladajacych troche jak wielke centra handlowe w Polsce.

Chile robi olbrzymie wrazenie. I nikt tak jak pisala tu Ola, czy to kierowca ciezarowki, czy lekarz, czy handlarz nie narzeka na poziom zycia. Od nikogo nie slyszelismy - panie wszystko drogie i kradna. Wrecz przeciwnie i to bylo cos niesamowitego.

Oczywiscie widzielsmy tez biedne dzielnice Valparaiso wygladajace i tak 10 razy lepiej niz przecietna ulica w Havanie. Bo komunizm to "rownosc" - bieda dla wszystkich.
W Buenos Aires przeprowadzilismy rozmowe z kolejnym fascynatem lewicy. Wszyscy mowia to samo ale ten przeszedl samoego siebie, rzucajac hasla:

A kto wie czy w Korei Polnocnej zyje sie gorzej niz w Korei Poludniowej, byles tam??
Na Kubie to ludzie maja sie psychicznie lepiej niz w Chile? A czemu to? - pytam.
No bo na Kubie przynajmmniej kazdy jest biedny a pomysl sobie jak czuje sie biedny w Chile jak widzi takiego bogatego z koszykiem pelnym zakupow?

Niewiadomo sie czy smiac sie czy plakac. Niestety kolega ten nie byl na Kubie i nie wie ze w tym brudzie, smrodzie i biedzie jakie otaczaja odwiedzajacego ten kraj tez widac supermarkety wielkich firm a w nich ludzi, ktorzy dostali pieniadze od rodziny z Florydy lub zarobili cos w koncesjonowanej branzy turystycznej. I na Kubie bieda to wieksza bieda z biedy przecietnej ma kolor czarny. Nie spotkalismy kogos, kto posiadalby licencje prowadzenia hotelu dla turystow o rysach afrykanskich, wszyscy oni byli bialymi lub latynosami.

Trudno jest szybko zniszczyc bogactwo, ktore powstalo w Chile dzieki dyktaturze, ale proces zapewne sie rozpoczal. Nie majace o niczym pojecia spoleczenstwo wybralo Bachelet socjalistke na prezydenta, ktora juz zapowiedziala swoje swietne pomysly: bezlplatna opieka zdrowotna dla wszystkich powyzej 60 roku zycia, totalny parytet w urzedach po 50% kobiet i mezczyzn. I juz powstal pierwszy na swiecie tak postepowy rzad.

Nie popieram mordestw i zyczylbym sobie zeby dyktatura Pinocheta przebiegala lagodnie. Ale moze dzieki niej 18 milionow Chilijczykow moze dzis sobie powiedziec ze zyje w normalnym, bogatym kraju.

poniedziałek, marca 20, 2006

Chile, marzec 2006


Spedzilismy zaledwie pare dni w tym przepieknym, ciekawym kraju i juz trzeba bylo wyjezdzac. Nadszedl czas na podsumowanie. Felipe z Valparaiso w czasie jednej z naszych politycznych dyskusji, kiedy ocenialismy sytuacje w jego kraju, powiedzial: ¨Tylko nie mowcie nikomu, ze znacie dobrze Chile!!! 10 dni to znacznie za malo zeby je poznac!¨. Chilijski noblista Pablo Neruda napisal zas, ze kto nie byl w chilijskim lesie ten nie zna tej planety.
O.K., O.k., nie bylismy w chilijskim lesie i spedzilismy tu tylko moment, nie bedziemy sie wiec puszyc i mowic komukolwiek ze poznalismy dobrze Chile. Ale na pewno go zasmakowalismy. Poznalismy ludzi i to jak zyja, co mysla. Zobaczylismy pare miejsc na polnocy, bylismy w dzielnicach bogatych i biednych, pozarlismy tysiace kilometrow autostopem. Wiemy co mowia chilijskie mury i gazety. Poznalismy klimat wyborczego uniesienia i szalenstwa.
Moze dla kogos to niewiele, ale dla nas wystarczajaco, zeby wyrobic sobie o tym kraju jakies zdanie.
Wizja ogolna?
Przede wszystkim myslelismy na poczatku ze Chile jest jednak troche bogatsze. Santiago powalilo nas na kolana, ale Valparaiso odslonilo przed nami nieco inne oblicze tego kraju. Przez ostatnie 16 lat u wladzy byly rozne rzady, w tym socjalistyczne i zapewne w duzym stopniu udalo im sie zniszczyc rozwoj gospodarczy jaki dokonal sie po reformach brygady Pinocheta. Ale tez dokonania Pinocheta nie byly chyba az tak fantastyczne jak to sie czesto w Polsce wydaje. Prawie od kazdego slyszelismy ile to zrabowal i ile firm w czasie prywatyzacji trafilo do rak jego familiares lub znajomych.
Coz, jakby nie bylo, pytani sie przez nas prosci ludzie - jak sie zyje w Chile, odpowiadali: DOBRZE. Zaden z nich nie narzekal na zarobki ani place.
Ludzie.
Ludzie sa przemili i cudowni. Pomocni. Otwarci. Stop funkcjonuje dobrze, choc nap. w Meksyku szedl jeszcze lepiej (tam ludzie sie zatrzymywali na ulicy, tutaj raczej nie). Chilijczycy nie tancza salsy ani tanga, nie pija mate ani nie zuja koki, nie maja nic takiego charakterystycznego jak inne poludniowoamerykanskie nacje ale wyjatkowo dobrze spedza sie z nimi czas.
Jezyk. Czasami zadawalismy sobie pytanie, czy to jeszcze jest hiszpanski... a Marcin stwierdzil ze przyjechalby chetnie ktoregos dnia do Santiago na pare miesiecy, ale najgorsze jest to ze pozniej mowil by tak jak oni tym okropnym dialektem. Rzeczywiscie, nie dosc ze mieszkancy tego kraju zjadaja koncowki wyrazow, przede wszystkim nie wymawiaja ¨s¨, to na dokladke maja cale mnostwo swoich wlasnych okreslen i wyrazen. Np. dziewczyna na swojego chlopaka mowi Pololo, co smieszylo nas niezmiernie :))).
Polityka. Ach polityka. Nawet jakbys chcial nie moglbys o niej nie myslec bedac w Chile wtedy kiedy my. Trzeba przyznac ze mielismy wyjatkowe szczescie! Kraj ten oddychal polityka! Zyl calkowicie wyborem pierwszej w historii PANI prezydent! Czulo sie atmosfere zmiany, odnowy, nadzieji na lepsze. Zakupilam gazete Nacion z usmiechnieta Michelle Bachelet na pierwszej stronie opasana szarfa w barwach narodowych. Dalej zdjecia wiwatujacej ludnosci z transparentami: Michelle kochamy cie!!!
Czy ktokolwiek, nawet najwiekszy zwolennik wita w ten sposob nowo wybranego prezydenta w Polsce... Mhm. Chyba nie zabardzo.
Nacion (bardzo zreszta lewicowy) opisywal dokladnie cala ceremonie ¨zmiany warty¨. Goscie honorowi to - prezydent Boliwii Evo Morales, Argentyny Kirchner, Brazylii - Lula i Wenezueli - Chavez. Coz, jeszcze tylko Fidela w tej przepieknym szeregu, nad ktorym unosila sie czerwona luna brakowalo. Nacion zaznaczal z satysfakcja ze Condoleza Rice otrzymala miejsce w trzecim rzedzie, zaden dziennikarz nie chcial z nia rozmawiac i ceremonie po jej zakonczeniu opuscila bocznymi drzwiami.
To tez znak czasu. Kraje Ameryki Poludniowej w ktorych stery objeli lewicowi politycy poczuly nagle sile. Nikt im tu juz nie wtargnie z wojskiem popieranym przez Wielkiego Brata. Sa teraz razem, zjednoczone pod rozowym sztandarem. W jednosci ich sila. Nasz host z Buenos Aires ma na scianie w kuchni fotografie wszystkich lewicowych przywodcow w tym regionie, wlasnie zamierza dokleic Bachelet. Kiedy sie na to patrzy ma sie wrazenie, ze realizuje sie jakis straszny plan opanowania kontynetu przez jedynie sluszna ideologie. Mam nadzieje ze chociaz Peru sie nie da i sila rozsadku swoich obywateli wybierze jednak Flores.
A propos Peru. Lewica uwielbia proste symbole. Evo to Indianin, Bachelet to kobieta, Lula to prosty czlowiek z biednej rodziny, jako dziecko sprzedawal orzeszki na ulicy. Takie symbole maja to do siebie, ze sa wyrazne, spektakularne i szybko sie wypalaja. Czy ktos jeszcze pamieta szalenstwo kiedy w Peru pare lat temu wybierano pierwszego w historii kontynentu indianskiego prezydenta?? Czy dzisiaj ktokolwiek nazwisko Toledo wypisuje sobie na sztandarach...? Raczej nie. Ludzie w Peru mowia, ze prawdopodobnie po skonczonej kadencji ucieknie z kraju zeby nie dosiegnelo go ramie sprawiedliwosci. Tamtejsi wyborcy chca teraz uciec w ramiona wojskowego - populisty albo krwiozerczej kapitalistki Flores. Co sie stalo? Czyzby rzeczywistosc mowila wieksza prawde niz piekne symbole?
Chile szalalo i wtym szalenstwie czulo sie ducha wolnosci i zmiany. Czyms takim zawsze milo sie oddycha i z przyjemnoscia uwierzylabym chociaz na chwile ze Bachelet to dobra, madra pani prezydent ktora pomoze biednym ludziom. Niesety nie moge w to uwierzyc, bo swiat nie jest taki prosty, a slogany rzucane przez jasnowlosa Michelle byc moze ladnie sie sprzedaja, ale swiat jaki przychodzi po wprowadzeniu ich w zycie wcale taki ladny juz nie jest.
Obiecujemy ci Felipe, ze nie bedziemy nikomu mowic ze znamy dobrze Chile, ale ty nam obiecaj ze nikomu nie bedziesz mowil ze dobrze znasz socjalizm i jego skutki.

I tak Chile. Do widzenia. Liznelismy Cie zaledwie. ALe wrocimy tu ktoregos pieknego dnia, zeby pojechac na Poludnie i wejsc do chilijskiego lasu. Moge sobie wyobrazic, ze na pewno jest przepiekny.